Siemka :) Chcemy Wam przedstawić pierwszy rozdział naszego przedstawienia ;D
Mamy nadzieję, że się Wam spodoba.
Czekamy na uwagi!
~*~
Pewnego dnia kobieta postanowiła napisać list do swojej przyjaciółki i podzielić się z nią swoimi obawami.
Kochana Vivien.
Jak się masz? Liczę, że podoba Ci się we Francji, jednak nie mogę się doczekać naszego spotkania pod koniec tygodnia. Chcę żebyś wiedziała, ze w Anglii są bardzo niespokojne czasy. Lord Vordemort osiągnął szczyt swojej mocy i zbiera swoich popleczników.
Ostatnio proponował mi i Jamesowi żebyśmy się do niego przyłączyli. Wyobrażasz to sobie?
Boje się jednak, ze to może odbić się na naszych dzieciach, dlatego Vivien mam do Ciebie prośbę.
Jeżeli i mi Jamesowi coś by się stało proszę zajmij się naszymi dziećmi. Proszę Cię, bo jesteś matką chrzestną Cassie i jednocześnie jesteś dla mnie jak siostra.
Kocham Cię i do zobaczenia
Lily.
Zwinęła skrawek pergaminu w rulonik, przywiązała do nóżki sowy i wypuściła. Liczyła, że przyjaciółka pomoże jej w trudnych chwilach. Po kilku dniach dostała wiadomość zwrotną, że oczywiście w razie zagrożenia zajmie się jej dziećmi. Bardzo się ucieszyła co napawało ją spokojem.
Kilka dni później doszło do tragedii. Nie jaki Lord Voldemort wraz ze swoimi poplecznikami pojawił się w Dolinie Godryka przed domem numer 12. Nie był zdziwiony widząc otwarte drzwi, a w progu czekającego mężczyznę.
- Witaj James. Zmieniliście zdanie na temat przyłączenia się do mnie i moich przyjaciół? – spytał gość wskazując na swoich popleczników.
- Wiesz… - zamyślił się mężczyzna – jakoś nie koniecznie.
- Lily! On już jest – krzyknął do swojej żony która znajdowała się na piętrze.
Kobieta otworzyła szeroko oczy. Zabrała dzieci do swoich pokoi. Na szczęście nowo przybyły mężczyzna nie wiedział, że małżeństwo ma jeszcze córeczkę. Jego poplecznicy donieśli tylko o synku. Kobieta zaniosła dziewczynkę do jej pokoju, położyła w łóżeczku i wyszeptała szybko.
- Cassie. Kochanie, teraz musisz być cicho. Nie odzywaj się, nie płacz. Nie wydawaj z siebie najmniejszego dźwięku rozumiesz? Ciocia Vivien zaraz po was przyjdzie po ciebie i twojego braciszka. Teraz cię zostawię i pamiętaj bądź cichutko. Kochamy cię Cassie. Ciebie i twojego brata. Pamiętajcie o tym. – ucałowała dziewczynkę w czoło i wyszła z pokoju.
Wróciła do pokoju synka. Przemierzając korytarz usłyszała krzyk swojego męża, upadające na ziemie ciało i szyderczy śmiech. Szybko wysłała wiadomość do przyjaciółki „zaczęło się” i pobiegła do synka. Wzięła go na ręce i przytuliła mocno do siebie.
- Harry, bardzo cię kochamy i twoją siostrzyczkę równie. Pamiętajcie o tym. Opiekuj się nią dobrze? – chłopiec kiwnął główką na znak, ze ją rozumie. Włożyła chłopca powrotem do kojca i odwróciła się w stronę drzwi.
- Czego chcesz Tom? – spytała jadowitym głosem.
- No proszę… Pani Evans, a może raczej powinienem powiedzieć pani Potter co? – zapytał drwiąco.
- Spytałam czego chcesz Tom? Lordzie Voldemorcie czy jak cię tam nazywają. Czego chcesz? – powiedziała to dosadnie akcentując ostanie zdanie.
- Czego? A może raczej kogo? – przyjrzał się kobiecie – Skoro chcesz wiedzieć chcę twojego syna, chyba że…
- Że co? – kobiecie kończyła się cierpliwość.
- Chyba że przyłączysz się do mnie. Wtedy oszczędzę twojego syna. – na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
Kobieta spojrzała na mężczyznę z nienawiścią w oczach.
- Nigdy Tom.
- Więc giń SZLAMO!
W stronę kobiety poleciał zielony promień. Nie miała szansy by go uniknąć. Zaklęcia trafiło w nią i kobieta padła martwa na podłogę obok łóżeczka chłopca. Dziecko z przerażeniem w oczach spojrzało na swoja matkę potem na mężczyznę, który ponowił swój atak. Jednak zaklęcie się od niego odbiło i trafiło w napastnika. Na czole chłopca pojawiła się maleńka blizna w kształcie błyskawicy.
Dwie godziny później przed domem pojawiła się jakaś kobieta. Zaraz po niej mężczyzna. Byli przerażeni widokiem jaki zastali. Dom był jedną wielką ruiną. Jednak dało się słyszeć płacz dziecka a raczej dzieci.
- CASSIE! – krzyknęła kobieta.
- HARRY! – krzyknął mężczyzna i pognali w stronę budynku, a raczej pozostałości po nich.
Nie zważali na niebezpieczeństwo zawalenia się budynku, teraz najważniejsze były dzieci. Wbiegli na piętro wpadli do pierwszego pokoju. Nic. Kolejny – też nic. Dopiero w przedostatnim znaleźli dwójkę dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Chłopiec o czarnych włoskach i zielonych oczkach siedział na podłodze przy łóżeczku dziewczynki. Musiał się jakoś z niego wydostać. Dziewczynka – brunetka o brązowych oczkach siedziała w łóżeczku. Oboje głośno płakali.
- Syriusz! Tutaj są.
Kobieta weszła do pokoju i wyciągnęła dziewczynę z kojca. Mężczyzna natomiast wziął chłopca na ręce.
- I co teraz? – spytał mężczyzna.
- Jak to co? – odpowiedziała zdziwiona kobieta – Zajmę się nimi. Lily mnie o to prosiła kilka dni temu. To jedyny sposób by oddać im cześć nie sądzisz Syriuszu?
- Tak masz rację.
- Syriuszu? – spojrzała na mężczyznę.
- Tak ? – spojrzał na kobietę zabawiając chłopca.
- Słyszałam o ostatnich wydarzeniach. Domyślam się, że nie jest ci łatwo…
- No niestety - westchnął mężczyzna
– Jeżeli byś potrzebował pomocy. Wiem, ze nigdy nie byliśmy blisko, ale w obliczu minionych wydarzeń i w imię naszej przyjaźni…
- Dziękuję Vivien, ale jakoś sobie poradzę. Oddam się w ręce aurorów. Pozwolę by mnie zamknęli.
- A co z twoim synkiem?
- Rodzice Katherine się nim zajmą. Malec pójdzie do Hogwartu tak jak wszyscy.
- A więc tak. Zawsze jak będziesz czegoś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać. Rodzina powinna trzymać się razem.- uśmiechnęła się kobieta widząc smutek w oczach mężczyzny. – Ufam, ze dobrze robisz tym czasem pomóż mi przenieść dzieci i to co ocalało do mnie do domu.
- Powiadomisz o tym Dumbledore’a ?
- Tak, ale dzieci mu nie oddam.
Spojrzała na mężczyznę z głębokim przekonaniem i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Mężczyzna odwzajemnił ten uśmiech i oboje zniknęli.
~*~
14 lat później.
- Harry! Harry! Obudź się!
Chłopak poczuł, że ktoś szarpie go za ramię.
- Harry no!
Chłopak otworzył oczy.
- Co się stało?
- Znów miałeś koszmar! Bardzo się bałam – powiedziała dziewczyna wyglądająca mniej więcej na 15 lat – Co tym razem?
- Tamta noc kiedy znalazła nas ciotka Vivien.